Ten rozdział dedykuję mojej kochanej Babci, która ma dzisiaj imieniny!
Autor: Kemike
Betowała: Teraźniejsza
Edit: Blogger robi mi żarciki i zamienia kawałki tekstu miejscami :")
Edit: Blogger robi mi żarciki i zamienia kawałki tekstu miejscami :")
*
- Przepraszam, chyba nie dosłyszałem? - zapytał z wyczuwalnym zdenerwowaniem w głosie.
- W takim razie umyj uszy, garçon (chłopcze). Jestem narzeczonym mojego misia. - uśmiechnął się do niego kpiąco.
Na dowód swojej wielkiej miłości pocałował niczego niespodziewającego się chłopca prosto w jego spierzchnięte usta. Ten zarumienił się i spuścił wzrok w dół, jednocześnie odsuwając się od uśmiechniętego mężczyzny.
N i e p r a w d a.
- Pieprzony pedofil. - stwierdził rozdrażniony przyjaciel chłopaka. - Czy ty do jasnej cholery widzisz, że to jeszcze nieletni?! A może lubisz małych chłopców?! Jego rodzice się o tym dowiedzą, nie martw się o to! Ile ty masz w ogóle lat, co?! I weź przestań go obejmować, bo tego nie lubi! - warczał w stronę niebieskowłosego.
- Jakiż znowu pedofil? - zdumiał się Angelo. - Między nami jest tylko osiem lat różnicy. A, odpowiadając po kolei na Twoje pytania: tak i tak. Jego rodzice doskonale o tym wiedzą, ponieważ sami zainicjowali nasz związek oraz w pełni się na niego zgadzają, idiot. - zaśmiał się cicho na widok błyskawic w ciele swojego przeciwnika. - No, przynajmniej po części.
- A ty się tak po prostu na to zgadzasz?! Z tego co wiem, to wolisz tą całą Vivien z 2A! - krzyczał zdenerwowany chłopiec w stronę czarnowłosego, który podniósł na niego równie zdenerwowany wzrok.
- Co ja Ciebie tak nagle obchodzę, ty pieprzony egoisto?! Jakoś do teraz Cię tolerowałem, nawet nazywałem przyjacielem, ale widzę, że to nie ma sensu! Zawsze na pierwszym planie byłeś ty, Twoje życie, Twoje sprawy i to, co ty zawsze chciałeś mieć, a nie możesz, bo "moich starych nie stać"! Nigdy Cię nie interesowało to, co działo się u mnie w domu, jak rodzice się na mnie wyżywają, bo ciągle są spici, leją mnie i moją siostrę! A może ja tak naprawdę kocham Angelo, co?!
- Nic Ci do tego, ty pieprzony... - młody Shizohara nie dokończył, bo nagle został brutalnie powalony na ziemię przez o wiele większego mężczyznę. Dokładnie widział jego czarny tatuaż na obojczyku, bo był aż tak blisko. Starszy od niego Doré trzymał go za kawałek bluzy i z bardzo poważną miną mówił mu do ucha tak okropne dla nastolatka słowa.
- Jeszcze raz nazwij tak mojego aniołka, a raz na zawsze pozbawię Cię dziewictwa. - ostatnie słowo wypowiedział z obrzydliwym uśmieszkiem, który utrzymałby się przez dłuższy czas, gdyby Rello nie oprzytomniał.
- Puść go durniu. - zepchnął swojego narzeczonego z osoby nazywanej wcześniej przyjacielem. Pomógł wstać zszokowanemu chłopakowi, patrząc na niego ze zniesmaczeniem.
- Oczywiście misiu, - Angelo uśmiechnął się lekko do niego, ale nie spodziewał się, że za chwilę wyląduje na ziemi. - Kochany, mój garnitur!
- Zamknij się. Nie będziesz traktował tak moich znajomych, kminisz? - warknął czarnowłosy, otrzepując plecy Alexego z piachu i małych kamyczków.
Doré posłusznie zamilkł. w środku jednak będąc dumnym z "obrony" swojego narzeczonego. Podniósł się z ziemi, również otrzepał i wyprostowany stanął obok Asi, która posyłała mu niezidentyfikowane spojrzenie. Nieszczególnie podobała mu się ta zażyła relacja między tą dwójką, ale coś na to zaradzi.
- Echem... - starsza siostra Alexego odchrząknęła znacząco. - To skąd się znacie?
- Dobrze, że pytasz, panienko. Miałem o tym wspomnieć na samym początku, ale nie miałem szansy przez tego... chłopca.
- Sam im to powiem, bo pewnie podkoloryzujesz to jak tylko się da. - westchnął Rello.
- Ja? Nigdy, misiu! - Angelo uśmiechnął się do niego tak słodziutko, że chłopak prawie się wzdrygnął.
- Tak, tak. - machnął na niego ręką. - Jak wiecie, kiedyś mieszkałem w Rosji u mojej babci. Ten oto tutaj obecny człowiek był tam moim jedynym przyjacielem, bo podobno byłem dziwadłem. Jako, że on jedyny mnie chciał, to nasze rodziny ubzdurały sobie...
- ...skierowały nas ku przeznaczeniu...
- ... że będziemy małżeństwem. Wiecie, mamy opowiadać tą wersję, że spotkaliśmy się w parku, "zaiskrzyło" i mocno się w sobie zakochaliśmy. Mamy 2015 rok, co się tak patrzycie? Przecież tam, w Rosji, ustawiane małżeństwa są całkowicie normalne.
- Wiemy, że tam to wszystko jest po prostu "ok", ale tutaj raczej nie toleruje się związków homo... No, wiesz, o co mi chodzi w tym momencie... Możesz mieć problemy, jak ktoś się o tym dowie... - Asia podrapała się po głowie.
- A czy... wy to tolerujecie? Jesteście moimi jedynymi przyjaciółmi, bo oprócz was, mam tylko siostrę. - szeptał cichutko Rello.
- Znaczy... Ja oczywiście, że tak! Aleś? - wszyscy odwrócili się w stronę nadzwyczaj cichego chłopaka.
- Wiesz, jak to wcześniej innymi słowy wspomniałeś... Gówno mnie obchodzi, bo jestem pieprzonym egoistą. Nie będę zadawać się z pedałem, wiesz?
Kiedy Alexe wykrzyczał te słowa, Doré zaszarżował w przód niczym rozszalały byk. Rello z lekka przerażony, widząc co się szykuje, chwycił narzeczongo za nadgarstek i z całej siły szarpnął w swoją stronę. Nie mógł pozwolić, żeby kogoś pobił, bo za chwilę zlecą się Psy.
- Nie, nie, nie! Nie bij go! Takie ścierwo jak on na to nie zasługuje... - warknął do niego, wywołując tym samym zdziwienie na jego twarzy.
Shizohara również patrzył na niego, jakby widział kosmitę, ale w jego oczach czaił się ból. Zranił swojego najlepszego przyjaciela, wiedział o tym. To, co powiedział w złości, nie było może najlepszym wyładowaniem gniewu, ale co się stało, to się nie odstanie. Próbował jeszcze uratować sytuację, naprawdę próbował.
- Rello, ja...! - Doré tylko popatrzył z pogardą chłopaka.
- Chodźmy do mojego domu, Angelo. Chcę już jechać. - powiedział cicho Rello, odwracając się do reszty plecami. Ruszył ze swoją młodszą siostrą w stronę domu.
- Vous êtes un génie (jesteś geniuszem)! - i również ruszył za ukochanym.
Rello naprawdę nie chciał jechać.
*
Młody narzeczony westchnął. Kilka lat tutaj zrobiły swoje, mimo patologicznych rodziców bardzo lubił to miejsce. Mimo głupiej szkoły, mimo Alexego - nie wiedział, że jego ustawione małżeństwo od kilku lat może tak bardzo zepsuć sytuację. Gdyby miał wybór, to nigdy by o nim nikomu nie powiedział. Nawet jego siostrze, która była najbliższa Aaki. Ta przez całą drogę była cicha, jakby już do niej dotarło, co teraz będzie. Zostanie sama, bez brata, który będzie mógł ją obronić przez rodziną, przed dręczycielami z podstawówki, przed całym złym światem w stolicy. Bał się, naprawdę się bał, że zostanie tutaj sama jak palec, że rodzice kiedyś zapiją się na śmierć, że trafi do domu opieki - ale nawet jeśli, to upomni się o nią, kiedy będzie dorosły, tak sam siebie pocieszał. Z nim będzie jej dobrze, będzie mieszkała z nim i jego "narzeczonym", którego zawsze traktował jak przyjaciela, pomimo tej jednostronnej miłości z jego strony. W sumie to dobrze, że miał zapewnione to małżeństwo, bo nie wie, czy utrzymałby siebie i Aaki z jakiejś mało płatnej pracy. W końcu, co można robić po skończonym liceum, bez studiów - no co? Mógł pracować w McDonaldzie, pewnie na zmywaku, jako sprzątacz, albo elektryk - w tym był naprawdę dobry.
Jednak musiał wyjechać, wymyślanie sobie dalszego życia tutaj nie miało sensu. We Francji, gdzie Doré mieszkał, nie będzie musiał się martwić o siostrę, bo zwyczajnie nie będą się kontaktować - o tak, rodzice im to utrudnią. Tak jak sobie ustalił, w wieku 18 lat będzie walczył o prawa rodzicielskie, nikt mu tego nie zabroni. Szlacheckie pochodzenie jego przyszłego męża jeszcze mu to ułatwi, a zwłaszcza wspólna historia jego i Aaki życia z rodzicami.
Będąc już w domu zdał sobie sprawę, że nie wie, jak wytłumaczyć rodzicom ten wyjazd. Za sobą miał narzeczonego, przed sobą rodziców - stał między młotem, a kowadłem, bo czasami Angelo był gorszy niż największy kryminalista świata. Wyczekiwał problemów, ale rodzice bez większej niechęci się zgodzili, w duchu pewnie nawet się cieszyli. Rodzina adoratora pewnie i tak przekupiłaby jego matkę i ojca, gdyby nie chcieli się zgodzić.
Te rozmyślania akurat starczyły mu na czas, kiedy pakował walizkę, którą teraz bardzo dokładnie zamykał. Wszystkie rzeczy z szaf już wylądowały w innych, pewnie leżały już w limuzynie Angelo. Błogą ciszę przerwało wejście wyżej wymienionego do sypialni Rello, którego objął delikatnie w pasie. Ułożył sobie brodę na jego ramieniu, przyglądając się, jak ten się pakuje.
- Niedługo jedziemy, ma chérie. - wyszeptał mu na ucho, a chłopak lekko przytaknął.
- Weźmiemy moją siostrę? - spytał cicho.
- Wiesz, że nie możemy, już Ci to dzisiaj mówiłem, mon soleil (moje słońce). - wymruczał amant w jego szyję. - Zabrałbym ją do naszej posiadłości, ale nie mam tego prawa. No chyba, że nakażę ją porwać, ale tak chyba nie można.
- Nie można. - przytaknął mu Rello, chwytając walizkę za rączkę.
Odsunął się od swojego narzeczonego, kierując się w stronę wyjścia. Angelo podążył za nim jak cień, mając okazję zobaczyć ostatnie pożegnanie brata z siostrą. Dziewczynka, cała zapłakana rzuciła się w stronę brata, piszcząc "nie opuszczaj mnie, proszę", zalewała mu łzami drogi garnitur, kupiony przez Doré, oczywiście. Patrzył na to z boku, ciesząc się, że on już nie musi się tak żegnać z rodziną. Może trochę współczuł ukochanemu, ale takie rozstania jeszcze nieraz zdarzą mu się w życiu. Widział, jak mocno jego słońce obejmuje Aaki, samemu czując dość mocne uczucie w sercu. On nigdy nie doświadczył takiej czułości ze strony nikogo, więc wyrósł na poważnego człowieka, prawie bez serca dla innych. Nie winił za to rodziców - musieli pracować, zajmować się własną firmą. Taki był porządek rzeczy w jego życiu, więc w którymś momencie po prostu na to przystał.
Słabo uśmiechnięty Angelo wyminął ich, przelotnie głaszcząc siostrę Rello po rozczochranej główce. Narzeczony bardzo chce ją mieć przy sobie, rozumiał to. Pragnął też, żeby ta dwójka była szczęśliwa i zrobi wszystko, dosłownie wszystko, żeby tak było.
*